Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

środa, 16 listopada 2016

Rozdział 28

Hej wszystkim !
 Wiem, że część z Was już postawiła krzyżyk na tym opowiadaniu i straciła nadzieję na coś nowego ale jestem. I tym razem, nie obijałam się kiedy mnie tu nie było. Mam dla Was niespodziankę. Poprawiłam całe opowiadanie od początku, dodałam kilka scen i stworzyłam z tego wersję w PDF, którą macie tu:
uczucie-zakazane

Myślę, że tak będzie wielu z Was łatwiej, wrócić do początku lub w ogóle od niego zacząć.
Sama osobiście wolę taką formę do czytania.
Dziś przychodzę do Was z kolejnym rozdziałem. Wiele się zmieni. Rozdziały zostały napisane już do przodu. Pozostał mi tylko ostatni. Mam w planach dodawać je co dwa tygodnie w  środę.
Mam nadzieje, że moje pomysły przypadną Wam do gustu.
Dziękuje wszystkim i każdemu z osobna za jego obecność. Ogromnie mnie motywujecie do dalszej pracy!
Rozdział bez bety.
Buziaki Forever.

piątek, 29 lipca 2016

Rozdział 27



 Zapraszam na kolejny rozdział :)
Dziękuje za wszystkie cenne rady pod ostatnim postem.
Mam nadzieje, że i tym razem dalsza część opowiadania przypadnie Wam do gustu.
Rozdział bez bety.
Pozdrawiam Forever




Szli w milczeniu. Zwinnie pokonywając  przeszkody jakie stanowiły puste drewniane belki wbite głęboko w ziemię. Jeszcze latem nie były puste, obrastały bujnymi winogronami których słodki zapach, sprawiał, że  kręciło się w głowie. Chatka Bartiego pozostała daleko zza nimi. Jako, że dzień zbliżał się ku zachodowi, wspólnie postanowili, że kuracje rozpoczną jutro wczesnym rankiem. Szli więc w stronę głównej drogi.  Słońce chwilo się już ku zachodowi, a ciepłe Lizbońskie powietrze stawało się chłodniejsze. Przyjemny wiatr rozwiewał Hermionie włosy i stanowił pewnego rodzaju ulgę do zmęczonych ciepłem ciał.
- może pójdziemy nad morze?- spytał, przerywając ciszę Severus.
Hermiona mruknęła coś co mogło oznaczać tak, i delikatnie zboczyli w lewo, a kiedy przeszli kilka kilometrów zza pagórkiem wyłoniło się lazurowe morze.
Gryfonka niczym małe dziecko z piskiem uciekała przed wodą, kiedy ta wzburzona zalewała jej stopy. Severus szedł parę kroków za nią i z zafascynowaniem w oczach obserwował rozgrywająca się przed nim scenę. Szedł i myślał o tym co między nimi zaszło.
 Nie wątpliwie była piękna. Podziwiał ją. Pożerał wzrokiem każdy centymetr jej ciała. Patrzył jak jej brązowe włosy podskakiwały pod wpływem jej ruchów i jak lekko opadały na jej plecy, jak mięsnie spinały się na szczupłych muśniętych słońcem nogach, i jak jej dłonie rytmicznie poruszały się wzdłuż jej ciała mimo tego, że jedna była w gipsie. Westchnął głęboko. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie był w stosunku do niej fair, że jego słowa mówiły coś innego niż gesty.  Nigdy nie przeszło mu przez myśl, żeby związać się z jakąkolwiek z jego uczennic. Ale ona  fascynowała go. Była dla niego jak zagadka. Lubił to, że nie była uległa, że potrafiła się postawić i powiedzieć to co myśli. A to, że była piękna a dodatkowo nie głupia dodawało jej jeszcze większego uroku. Przy niej czuł, że żyje. Choć nigdy tego co myślał aktualnie w głowie nie powiedział by nagłos.
Woda w porównaniu do powietrza była zaskakująco ciepła, a piasek przyjemnie drażnił stopy. Hermiona szła przed siebie, nie musiała sprawdzać czy Severus  szedł za nią doskonalone czuła jego wzrok na swoich plecach. W brzuchu ogarnęło jej przyjemne uczucie, które od dłuższego czasu w jego obecności jej towarzyszyło. W głowie nie raz tłumaczyła sobie, że nie może tak być, że nie powinna byłą dopuścić do sytuacji zbliżenia, ale kiedy był przy niej, kiedy ja całował, brał w swoje posiadanie wszystko inne, nie miało znaczenia. Czuła się przy nim silniejsza, szczęśliwą i piękniejsza. Czuła, że żyje. Z  głębokiego zamyślenia wyrwał ja pomruk profesora. Hermiona krzyknęła przez ramię:
- co Pan mówi?
- nie cierpię tych mugolskich ubrań!
Dziewczyna zatrzymała się i obróciła się w stronę profesora.
- nic nie słyszę- krzyknęła zagłuszana falami na morzu.
- nic co by cię interesowała- odpowiedział z przekosem, dochodzą ją i stajać na przeciw niej.
- więc mówi Pan sam do siebie?
- ciężko znaleźć tu osobą na takim samym wysokim poziomie do rozmowy jak ja.
-  dobra, dobra,..- powiedziała i machnęła ręką.
Stała przez chwilę zakopując stopy w mokry piasek, intensywnie myśląc nad czymś.
- idziemy się kapać?- wyburzyła.
Oczy Severus powiększyły się do pięciu galeonów.  A twarz znieruchomiała. Dziewczyna nie czekając na odpowiedź zrzuciła z siebie sukienkę i w koronkowej czarnej bieliźnie ruszyła w stronę wody.
- Ale masz gips.- wydukał Snape.
Hermiona odkrzyknęła coś co chyba znaczyło wodoodporny, jednak mężczyzna skupiony na rytmicznie falujących pośladkach, nie skupił się na jej słowach. Kiedy dziewczyna zanurzyła się w wodzie. Severus zaczął odpinać guziki swojej koszulki, szybkim ruchem pozbył się swoich ubrań i wbiegł w samych slipach do morza. Woda była przyjemnie ciepła, mimo to po jego ciele przeszedł dreszcz. Na chwilę zgubił dziewczynę z linii wzroku, jednak po chwili wynurzyła się z wody tuż obok niego. Podniosła się, a jej mokre proste włosy otuliły ramiona oraz zasłoniły apetyczny biust. Severus wydał cichy protestujący jęk, jednak przez fale był on niesłyszalny dla niej. Hermiona stała zapatrzona w horyzont morza.
- o czym myślisz?- zapytał zaciekawiony.
Dziewczyna wciągnęła powietrze w płuca tak, że jej piersi się uniosły.
- żałujesz tego, co się miedzy nami wydarzyło?
Severus milczał, nie wiedział za bardzo co ma odpowiedzieć. Jednak widział w jej oczach, że oczekuje od niego tylko jednak odpowiedzi.
- nie- odparł w końcu.
Na jej twarz pojawiła się wyraźna ulga.
- a ty?- spytał.
- nie- odpowiedziała natychmiast.
Ich spojrzenie się spotkało, ani on ani ona nie uciekli tym razem wzrokiem. Skrepowanie odeszło. Zbliżyli się do siebie, a pocałunek który nastąpił wydał się być tak naturalny. Nie był żarliwy, był przepełniony namiętnością. Severus objął Hermione w pasie i przyciągnął do siebie. Stanowili jedno. A woda rytmicznie obijał się o ich ciała, i mimo chłodu ich ciała płonęły z gorąca.
- zimno mi
- było nie wchodzić do wody- powiedział Snape, zakładając na siebie spodnie i niedbale zapinać guziki koszuli.
Na plaży panowała kompletna ciemność i cisza, nawet wcześniej wzburzone wody ucichły.
Hermiona stała przebierając nogami, jej sukienka przyległą do mokrego ciała i jeszcze bardziej uwydatniła jej atuty.
- możemy już iść?- spytała zniecierpliwiona.
- no już idziemy- warknął nauczyciel i pociągnął ją za rękę.
Nie uszli nawet kilkunastu kroków kiedy nauczyciel zatrzymał się. Hermiona stanęła za nim i badając dłońmi gdzie jest natknęła się na jego tors, podwijając tym jego bluzkę.
- Granger nie teraz- powiedział.
- ale ja..- zaczęła się tłumaczyć, kiedy jej przerwał.
- nie wiem w która stronę iść.
- co?- krzyknęła.
- kurwa nie krzycz stoję tuż obok- wysyczał przez zęby.
- jak nie wiesz?- spytała ciszej zdenerwowana.
- no a skąd mam wiedzieć, czy ja tu mieszkam?!- krzyknął.
- no nie, ale jesteś facetem.
- to nie znaczy, że mapą- powiedział.
Hermiona nerwowo zaczęła podgryzać wargę i spytała:
- to co teraz robimy?
Severus milczał przez chwilę, intensywnie myśląc. Rozejrzał się dookoła siebie w ciemności, jednak nic prócz czerni nie rzuciło mu się w oczy.
- musimy tu zostać- powiedział nerwowo.
- na noc?- spytała głupio.
Severus westchnął ciężko i pomijając odpowiedź na to pytanie, chwycił dziewczynę za rękę i ruszył w kierunku który obrał za miejsce skał. Jednak już po chwili poczuł chłodny powie morza na twarzy i szybko obrócił się w drugą stronę. Hermiona niczym marionetka poruszała się według jego ruchów, plącząc się o własne nogi. Severus tym razem pewny swojego kierunku wyciągnął jedną dłoń przed siebie by uniknąć nie przyjemnych w doznaniach niespodzianek. Kiedy jego dłoń dotknęła czegoś co w pierwszym kontakcie przypominało skałę mężczyzna zatrzymał się.
- tu się zatrzymamy- powiedział w kierunku w którym przypuszczał, że jest Hermiona.
- dobrze -odpowiedział dziewczyna która znajdowała się bliżej niż myślał.
Usiedli obok siebie opierając plecy o skały. Hermiona drżała z zimna, Severus objął ją ramieniem a ta oparła głowę o jego tors. Czuł jak jej oddech powoli się uspokaja i staje się miarowy, po chwili był pewny, ze śpi. Sam siedział  wsłuchując się w oddalony szum morza  i  rozmyślając ile by oddał, za swoją różdżkę która tak pochopnie zostawił na szafce przy łóżku.
Promienie słońca wschodzącego zza horyzontu przyszły szybciej niż myślał. Delikatna poświata, zniwelowała otaczającą go czerń. Delikatnie, by nie zbudzić smacznie śpiącej dziewczyny rozejrzał się dookoła. Wcale nie znajdowali się przy skała, lecz przy jednej skale która była pośrodku plaży, odchylił głowę i spojrzał za nią, zrobił to jednak gwałtownie budzący przy tym dziewczynę. Hermiona podniosłą się, zdezorientowana zaczęła rozglądać się. Kiedy jednak po chwili do jej mózgu dotarły zdarzenia z wczoraj spokojnie oparła głowę o kamień.
Severus jednak z poważną miną siedział wpatrując się w coś co było za nimi.  Nagle stanął gwałtownie i krzyknął:
- no kurwa nie.
Hermiona przerażona impulsywnością wstała podpierając się o skałę, kiedy podniosła wzrok, jej oczom ukazało się oddalony o kilka metrów od nich wyjście z plaży z tabliczką kierująco do ich hotelu.
Hermiona parsknęła śmiechem. Snape spiorunował ją wzorkiem.
- to skoro noc pod gwiazdami mamy za sobą, to może chodźmy już na śniadanie?- spytała z poważna miną.
- zamknij się- powiedział i ruszył w stronę wyjścia.
- ale niech się profesor nie martwi, w końcu nie jest Pan mapą- krzyknęła do jego pleców.
***
- Granger wyjechała- powiedziała zaciekle Belatrix do Pottera.
- gdzie?- spytał krótko.
- do Portugali, szukają antidotum- powiedziała z pogarda w głosie.
- nie dobrze, trzeba tu ją  jakoś sprowadzić.
- trucizna nie wystarczy?- spytała  nad wyraz cicho.
- nie! Zapłaci za to co zrobiła oboje zapłacą.
- a może by tak wykorzystać Ginny- powiedział nagle Lucjusz który zgarbiony siedział przy stole.
- mów dalej.
- Harry kiedy porwiesz siostrę i przyjaciółkę w jednym, Ron na pewno przyleci z pomocą jej szukać, a przecież kto nie jest tak ważny jak ukochana przyjaciółka. Na pewno wróci – powiedział z zadowoleniem Lucjusz.
- dwie pieczenie na jednym ogniu- powiedział szyderczo Harry.
- musimy tylko znaleźć kogoś kto nam ją dostarczy – dodał patrząc na Lucjusza.
- Draco odpada, nie zaufa mi już.
- sam po nią pójdę- dodał po chwili zastanowienia Potter.
- co?!- krzyknęli równocześnie Bellatrix z Lucjuszem.
- no co, napiszę do niej list, że żałuje i że ją dalej kocham i po proszę o spotkanie przy zakazanym lesie.
- na pewni się nie nabierze- powiedziała Bellatrix z ironią.
- To się przekonasz- powiedział Potter, odpalając papierosa.
***

poniedziałek, 11 lipca 2016

Rozdział 26

Tak właśnie teraz możecie przecierać oczy ze zdziwienia jestem :D
Mam nadzieje, że po dłuższej przerwie z chęcią wróćcie do dalszego czytania.
Rozdział betowała niezastąpiona Mio
Pozdrawiam Forever





Podróż na lotnisko minęła w zaskakująco szybkim tempie. Snape nie odezwał się ani słowem. Hermiona natomiast pogrążona była w lekturze. Kiedy dotarli na lotnisko, po wielu godzinach milczeniach Severus odezwał się lekko ochrypniętym głosem:
- Idę się rozejrzeć. Nie zgub się, bo nie będę cię szukać.
Dziewczyna przytaknęłam, nie odrywając wzroku od książki o czarnej magii, którą podarował jej przed wyjazdem Draco. Kiedy nauczyciel zniknął z jej pola widzenia, dziewczyna zamknęła książkę i odczuwając pewnego rodzaju ulgę, oparła plecy o ścianę. Spojrzała na otaczających ją ludzi. Większość z nich pędziła w nieznanym kierunku, zatrzymując się tylko wtedy, kiedy kółka od walizki stawiało opór. Gdyby ktoś usiadł obok niej i zajrzał w jej czekoladowe oczy, na pewno ujrzałby w nich strach i przerażenie. Jej głowa aż parowała od natłoku myśli, a wiedza, którą pochłaniała podczas lektury, wcale jej tego stanu nie poprawiała. Wręcz przeciwnie, wpędzała ją coraz głębiej w stan melancholii.
- Dobrze, że przestałaś to czytać.
Głos profesora, który nagle znalazł się obok niej, wyrwał ją z obserwacji.
- Bo? - spytała z przekąsem.
- Bo to same bzdury Granger, nie potrzebnie się nakręcasz - odpowiedział, siadając tuż obok niej.
- No nie wierzę, sam profesor Snape się o mnie martwi. Czym zasłużyłam sobie na ten zaszczyt? - spytała z drwiną w głosie.
- Nie martwię się o ciebie, tylko o siebie.
Hermiona spojrzała na niego pytająco.
- Granger jak się naczytasz, to potem będziesz ciągle o tym pieprzyć, a ja nie mam zamiaru tego słuchać.
Dziewczyna przewróciła oczami i splotła ręce na krzyż, wyglądając przy tym, jak małe obrażone dziecko. Aż do czasu wywołania ich do odprawy samolotu, siedzieli w milczeniu.
Miejsca w samolocie mieli w różnych rzędach, stąd na buzi dziewczyny, zagościł uśmiech. Usadowiła się wygodnie na miejscu obok okna, obserwując widoki. Nie zauważyła, nawet kiedy obok niej usiadł mężczyzna.
- No nie wierzę, kogo spotkałem - zwrócił się do Hermiony.
Dziewczyn z początku nie wyłapała, że te słowa są do niej, dopiero kiedy padło jej imię, odwróciła się w stronę swojego sąsiada.
- Thomas!- krzyknęła zdziwiona.
- No już myślałem, że nie poznasz swojego starego sąsiada - uśmiechnął się, pokazując przy tym szereg śnieżno białych zębów.
- Co ty tutaj robisz? - spytała oszołomiona całą sytuacją.
- A lecę w interesach firmowych. A ty ?
- Ja w sumie odwiedzić starego znajomego. Słyszałam, że twoja firma bardzo się rozwinęła, nawet w nie jedynym tygodniku byłeś już na okładce.
- Tak interesy z Europą, bardzo nam pomogły w rozwoju. Teraz uderzamy na Portugalię, a później myślę nad Chinami.
Hermiona zrobiła wielkie oczy.
- Jestem pod wrażeniem.
- Zawsze możesz dołączyć do naszego zespołu - powiedział, posyłając jej czarujący uśmiech.
- Raczej nie nadaję się do takiej branży.
- Dlaczego? Z takim umysłem, idealnie nadałabyś się do działu księgowej, a wyglądem przyćmiłabyś nie jedną z moich sekretarek.
Na twarzy dziewczyny pojawił się rumieniec i automatycznie spuściła wzrok. Czując zakłopotanie, Thomas powiedział:
- A co u twoich rodziców? Słyszałem, że wyjechali do Stanów.
- Tak, wyjechali. Mają się bardzo dobrze. Mama jak zresztą wiesz, zwiedza wszystko, co może, robiąc przy tym mnóstwo zdjęć, a tata wiesz, najchętniej leżałby plackiem przy jakiejś wodzie.
Thomas zaśmiał się.
- Tak doskonale pamiętam jak raz byliśmy na wakacjach w Europie(może warto wymienić jakiś konkretny kraj, bo to brzmi jakby Anglia nie była w Europie xd) - westchnął- Te ich kłótnie, udzielały się moim rodzicom.
- A twoi rodzice jak? - spytała.
- Mają się bardzo dobrze, nadal w Londynie, tata od czasu do czasu pomaga mi przy tłumaczeniach, a mama udziela się społecznie. Planują wyjechać do Francji, ale na razie to tylko plany. O już startujemy.
- O nie, nienawidzę tego - powiedziała Hermiona, łapiąc się poręczy fotela.
- Ja też - powiedział z uśmiechem, łapiąc się kurczowo fotela. Tak, że na jego dłoniach wyskoczyły żyły.
Hermiona dopiero teraz zdołała, zauważyć jak bardzo zmienił się na przestrzeni lat. Dorastali razem, ale później ona poszła do Hogwartu, a Thomas wyprowadził się na obrzeża Londynu. I kontakt się urwał. Z małego nieporadnego chłopca w okularach zmienił się w prawdziwego biznesmena. Olśniewający uśmiech, idealnie ułożona fryzura i trzydniowy zarost na pewno dodawał mu teraz uroku. W świecie mugoli stał się poważnym biznesmenem.
- Jakie masz plany na przyszłość? Idziesz w ślady rodziców? - spytał, wyrywając z zamyślenia Hermionę.
- Nie na pewno nie - powiedziała.
- Jak to? Przecież taką szkołę właśnie skończyłaś.
Hermiona kompletnie zapomniała, że jej przyjaciel z dzieciństwa był karmiony takim informacji o niej, nie miał pojęcia, że była czarownicą.
- Tak wiem - powiedziała zmieszana. - Ale wiesz, plany się zmieniają - dodała szybko.
- No tak, ja sam do niedawna nie wiedziałem, co chce robić. Także tym bardziej ponawiam pytanie o współpracę.
Hermiona uśmiechnęła się życzliwie, uciekając wzrokiem od tych przeszywających ją oczu. Spytała, zmieniając temat.
- A co u Lizy? Zdaje się, że nie pogratulowałam ci jeszcze zaręczyn.
- A Liza ma się bardzo dobrze, właśnie wypoczywa na Malediwach ze swoim nowym starszym mężem - odpowiedział na jednym wdechu.
Hermionę zatkało.
- Wiesz bycie ze starszym jest teraz takie modne - dodał z ironią.
Hermiona spaliła buraka. Doszło do niej, że sama posiada w swojej karcie taki incydent.
- Nie jest warta naszej uwagi - dodał po chwili. - Zatrzymujesz się w Lizbonie?
Dziewczyna przytaknęła.
- To może dasz się zaprosić na drinka?
- Tak pewnie - powiedziała uśmiechając się.
- Widzisz, już jesteśmy w powietrzu.
- Faktycznie - powiedziała rozglądając się. - Nawet nie zauważyłam kiedy.
- Przy mnie zawsze czas szybko ci mijał. Pamiętasz, jak raz miałaś być na siedemnastą w domu, a wróciłaś dopiero o dwudziestej, bo zaciągnąłem cię na ten stary pomnik i przesiedzieliśmy tam cały dzień, opowiadając straszne historie.
- Tak było, ale zapomniałeś, że musieliśmy wracać, bo twoja dziewczyna zrobiła ci wtedy taką awanturę, że spędzasz czas ze mną a z nie z nią, i polała cię wtedy wodą.
- Nic takiego nie pamiętam - powiedział z przekąsem.
- Pamiętam za to, jak ty weszłaś w błoto i utonęły ci tam klapki, całą drogę musiałem cię nieść.
- Nie musiałeś, sam chciałeś - powiedziała droczącym się tonem.
- A co miałem cię tam zostawić na pastwę losu i kwatabundy? - powiedział, przyciszonym tonem.
- Nie waż się wspominać kwatabundy - powiedziała śmiejąc się.

Jej śmiech nie przeszedł obojętnie obok Snapa który siedział kilka rzędów dalej. Zaciekawiony skąd u Granger taka nagła zmiana humoru postanowił to sprawdzić, udając się do toalety. Kiedy minął swój rząd, jego oczom ukazała się Hermiona zapatrzona maślanymi oczami w jakiegoś chłopatasia w garniturze. Hermiona była tak pochłonięta rozmową, że nie zauważyła nawet ślepo gapiącego się na nich Severusa.
- Idzie pan czy czeka na cud?- spytał podirytowany mężczyzna za Severusem.
Snape odburknął coś pod nosem i poszedł do toalety.

***

- Uważaj, bo zaraz w kogoś uderzysz - warknął Snape.
Hermiona nie zwracając uwagi na nikogo, ciągle obracała się za starym znajomym, który po pożegnaniu oddalił się, zostawiając jej w dłoni numer telefonu. Dziewczyna puściła uwagę Snape'a mimo uszu.
- Pośpiesz się, musimy złapać taksówkę i zameldować się w hotelu.
- No przecież idę! - krzyknęła.

Lizbona tak jak poprzednim razem tętniła życiem. Ulice jednak wypełnione były nie turystami, ale pobliskimi mieszkańcami. Zbliżał się koniec października, a na lizbońskim targu był to najlepszy czas na sprzedaże swoich wyrobów. Kupcy stali przy swoich straganach i donośnym głosem, niesionym wraz z wiatrem, zachęcali do kupna własnej roboty przypraw, owoców, warzyw, ziół oraz herbat. Hermiona z przyjemnością zatrzymałaby się przy jednym z takich stoisk, niestety będąc w towarzystwie ponurego nauczyciela z lochów, nie mogła sobie na to pozwolić. Kiedy przedarli się przez huczne, obładowane targowisko, ich oczom ukazało się cudownie lazurowe morze. Ich hotel znajdowała się zaraz przy plaży. Był dużo mniejszy niż ten, w którym gościli ostatnio. Z zewnątrz wyglądał jak zwykła kamienica. W oknach były drewniane okiennice, a cały budynek pokryty był bladożółtą farbą, która gdzieniegdzie już schodziła. Kiedy weszli do środka przez heblowane drzwi, dziewczynę ogarnął przyjemny chłód. Wnętrze budynku prezentowało się zupełnie inaczej niż jego zewnętrzna część. Było bogato urządzone, recepcja obłożona w marmurze, a w miejscu poczekalni z sufitu wisiały przeźroczyste kule, w których można było usiąść. Kiedy mężczyzna w brązowym uniformie podszedłby zabrać ich rzeczy Severus warknął:
- Idź, gdzieś poczekać.
Hermiona nic nie odpowiedziała, nie chcąc wdawać się w niepotrzebną kłótnię, poszła w kierunku kul. Usadowiła się w jednej z nich. Nogi dyndały jej w powietrzu, poczuła się jak za czasów dzieciństwa, kiedy siedząc, nie dosięgała podłogi. Nagła nostalgia ogarnęła ją, gdy spojrzała w stronę Severusa, który zajęty był rozmową z recepcjonistką. Hermiona nie była w stanie ogarnąć jak wiele, rzecz zmieniło się odkąd byli tu po raz pierwszy. Odnaleźli Harry'ego, była więziona, przespała się ze swoim byłym nauczycielem, wypiła truciznę, przez którą nie jest w stanie normalnie funkcjonować... Nagle dotarło do niej, że było to niespełna dwa miesiące temu, a patrząc na to teraz, miała wrażenie, jakby minęły całe wieki.
- Grangerr, ile razy mam do ciebie mówić?! Ogłuchłaś?!- wrzasnął nagle stojący przed nią nauczyciel.
Hermiona wymamrotała coś bliżej niezrozumiałego pod nosem.
- Co tam mamroczesz?- spytał podirytowany Snape.
- Nie słyszałam, zamyśliłam się - odpowiedziała ze złością w głosie i ruszyła w stronę windy.
Nauczyciel szedł krok za nią. Spytał zgryźliwie:
- To ty myślisz?
- Tak w przeciwieństwie do niektórych - odpyskowała.
Nauczyciel wepchnął ją do windy, która wyrosła przed nimi i przyparł ją do ściany, napierając boleśnie na jej ciało. Ich usta praktycznie się stykały. Serce dziewczyny przyśpieszyło, a nogi lekko się ugięły.
- Nie waż się tak do mnie odzywać - wysyczał jej prosto w usta.
Pod wpływem adrenalin, która panowała teraz w jej żyłach. Hermiona niewiele myśląc, zbliżyła swoje usta i pocałowała Severusa. Czekając na sprzeciw, który nie nastał Hermiona, zaczęła delikatnie przygryzać wargi, pozwalając by pocałunek stawał się coraz bardziej intensywny. Ich ciała stykały się ze sobą jak magnes. Severus jedną nogą, rozchylił jej uda, a dłonią zaczął błądzić po dekolcie.
Nagle miły głos pani w windzie, oznajmił im, że są na swoim piętrze. Severus oderwał się jak oparzony od Hermiony i wyszedł z pomieszczenia. Hermiona cała płonęła, jej ciało pulsowało i domagało się więcej, nogi drżały. Powoli oderwała się od ściany i wyszła. Przed jej oczami ukazał się długi hol z sześcioma drzwiami.
Severus szedł pierwszy, powoli przeszedł przez wszystkie drzwi, aż dotarł do ostatnich. Hermiona zmieszana szła tuż za nim. Mężczyzna przekręcił klucz w drzwiach i odsunął się pod pretekstem zawiązania buta wpuścił Hermione pierwszą. Pokój był dosyć mały, ale były w nim dwa osobne łózka. Hermiona westchnęła bardziej z żalu, niż radości, choć nigdy by się sama do tego nie przyznała. Trzask zamykanych drzwi sprawił, że podskoczyła.
Severus wymamrotał coś pod nosem i gwałtownie podszedł do Gryfonki. Zwinnie obrócił ją w swoją stronę i przyciągnął ją do siebie tak, że oparła się o jego pierś. Zaskoczona otworzyła usta, by cos powiedzieć, jednak usta jej profesora były szybsze. Całował ją żarliwie. Wepchnął w jej usta swój język i zmysłowo zaczął bawić się jej. Severus pochłaniał ją. Brał w swoje posiadanie. Na tę chwilę dziewczyna stała się jego własnością. Kąsał jej pełne usta. Pragnąc więcej i więcej. Hermiona wsunęła palce w jego włosy i chwyciła go za głowę, przyciskając jeszcze bardziej do siebie. Severus warknął. Nogi dziewczyny drżały, a żyłka rytmicznie pulsowała na szyi. Nagle dłoń profesora znalazła się na jej udzie. W błyskawicznym tępie, przeniosła się wzdłuż wewnętrznej linii uda.
Oderwał swoje usta od jej:
- Rozbierz się dla mnie - polecił głosem, od którego przeszył Hermionę ciarki. Sam odsunął się od niej i oparł się plecami o przeciwną ścianę, krzyżując ręce na klatce.
Gdy dotarło do niej znaczenie jego słów, spojrzała na nauczyciela szeroko otwartymi oczami. Severus podniósł brew.
Podniosła ręce i rozpięła pierwsze trzy guziki na przodzie sukienki. Zsunęła ją z ramion. Kiedy sukienka zgrabnie zsunęła się po jej ciele na podłogę. Hermiona została w samej bieliźnie. Severusiowi rozszerzyły się źrenice. W jego oczach zabłysł głód, a twarz przybrała dziki wyraz.
- Ściągaj majtki- warknął niecierpliwie.
Hermiona przełknęła ślinę i drżącymi rękami zsunęła majtki, które opadły na ziemię. Zgrabnie wyszła z nich. Jej sutki stwardniały, a po plecach przeszedł dreszcz. Severus oderwał się od ściany i gwałtownie podszedł do niej. Otulił ją swoim ciałem i jeszcze mocniej przyparł do ściany. Sam dłońmi rozpiął swoje spodnie i ściągnął je wraz ze slipkami. Chwycił ją za pośladki i nerwowo uniósł do góry. Wypięła biodra i naparła mocniej na niego, splatając nogi w kostkach. Rękoma badała jego plecy. Dłonie oparł na niej pośladkach i gwałtownie wbił się w nią. Hermiona jęknęła. Poruszał się w niej szybko. Wchodził w nią głęboko, tak, że głębiej już nie można było. Wyszedł, aby zaraz wejść i powtórzyć to w zmysłowo podniecającym tępię. Coraz szybciej i mocniej. Hermiona jęczała w jeszcze bardziej podniecającym tonie.
- Jesteś moja - wycedził przez zęby.
- Twoja - dodała Hermiona dysząc.
Wygięła plecy w łuk, czując zbliżający się orgazm. Severus zwiększył tempo, wynosząc ją w coraz wyższe rejony ekstazy. Wreszcie wyprężyła się spazmatycznie, a potem opadła, opierając się na jego ramionach. Severus eksplodował w niej, wciąż poruszając się w tył i przód. Wytrysk był wręcz bolesny, lecz intensywnie przyjemny. Nie przestawał, wbijał się w nią coraz mocniej. Hermiona miała wrażenie, że jego wytrysk się nie kończy. Czuła jak po nodze spływa jej stróżka jego nasienia. Wbił się w nią głęboko i zastygnął w tej pozycji. Opierając głowę o jej ramie. Na jego szyi pojawiły się kropelki potu. Podniósł głowę, a ich spojrzenia się spotkały. Jego oczy błyszczały, w inny niż dotychczas sposób. Po chwili wyszedł z niej, opuścił jej nogi i pomógł stanąć na ziemi. Gdy stanęła na drżących nogach na podłodze, przechyliła się. Chwycił ją na ręce i przeniósł do łazienki. Posadził na progu wanny i powiedział:
- Umyj się, a później pójdziemy do Bartiego.
Przejechał opuszkiem palców po jej czerwonych policzkach i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.




***

- Witacje! Myślałem, że już dziś nie przyjdziecie - przywitał ich serdecznie starzec.
Barti siedział oparty plecami o ścianę swojego domku. Kiedy Severus oraz Hermiona zbliżyli się, wstał podszedł do Hermiony i objął ją w pasie natomiast Severusowi uścisnął dłoń.
- Napijecie się mrożonej herbaty?
- Z przyjemnością - odpowiedziała z uśmiechem Hermiona.
Mężczyzna chwycił ją pod ramię i poszli w kierunku drzwi. Severus natomiast zajął poprzednie miejsce Bartiego. Kiedy trzy kubki wylądowały na stole. Hermiona pomogła usiąść Bartiemu i usiadła naprzeciwko niego obok nauczyciela. Barti pociągnął spory łyk, głośno go przełknął i powiedział:
- Bardzo trudno było znaleźć to jaka trucizna powodowuje twój stan. Ale w księdze czarnej magii mojego praprapraprapra dziada, myślę, że znalazłem tę truciznę, jest napisane tam też antidotum.
- Czyli możemy spróbować? - wyrwała Hermiona, prostując się.
- Możemy.
Hermiona opadła z ulgą na krzesło.
- Czas leczenia trwa pięć miesięcy - dodał po chwil.

środa, 22 czerwca 2016

O nieobecności słów kilka

Witam wszystkich !
Należy się Wam wytłumaczenie dotyczące moje nagłej (kolejnej) nieobecności na blogu. 
Myślałam, że uda pogodzić mi się bloga, pracę, szkołę, pisanie pracy licencjackiej i życie towarzyskie. Niestety... Nadmiar obowiązków przytłoczył mnie i musiałam z czegoś zrezygnować. 
Nie tak, że narzekam na swoje życie bo uwielbiam je i jak dużo się dzieje w nim też. Ale teraz było tego ZA DUŻO.
 TERAZ wracam do gry i szykuje coś NA PRAWDĘ WIELKIEGO ! Rozdziały będą pojawiać się systematycznie i obiecuje, że będą BAAARDZO ciekawe:)
Dziękuje, że jesteście :)
Pozdrawiam Forever:)

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Rozdział 25

Witam wszystkich !
Tak jak obiecałam rozdział jest :)
Dziękuje jeszcze raz za każdy komentarz :)
 Nie przedłużając zapraszam do czytania :)
Pozdrawiam Foever.
P.S taka zapchaj dziura mam wrażenie . ehh ale od następnego zacznie się dziać na maksa ! 
Postaram się nowy rozdział dodać do tygodnia ;) 






Rozdział 25
- Pani McGonagall! – krzyknęła Ginny.
Nauczycielka podbiegła zaniepokojona  do dziewczyn.
- Co się dzieje?
- Niech pani zobaczy - powiedziała Ginny, podając Hermionie gumkę do włosów, która przeleciała przez dłoń dziewczyny, po czym bezwładnie opadła na materac.
- Ja nic nie czuję w prawej ręce. Nic! - powiedziała przerażona Hermiona.
- Poczekajcie - odparła nauczycielka i pobiegła w stronę wyjścia. Już po chwili słychać było tupot jej obcasów na marmurowych schodach.
- Giny - szepnęła Hermiona.
- Nie martw się, to na pewno jest przejściowe, może to skutek uboczny jakiegoś eliksiru. Na pewno profesor Snape coś zaradzi.
Na dźwięk jego imienia po ciele Hermiony przeszedł dreszcz.
- Co się dzieje?- spytała zaniepokojona Gryfonka.
- Nic, Ginny - zaczęła sprytnie zmieniając temat-  przez to wszystko, co się dzieje nie miałyśmy nawet czasu spokojnie porozmawiać  o czymś innym niż o mnie. Jak ty się czujesz?- spytała.
- Z czym ? Z tym, że mój były okazał się psychicznym mordercą planującym zemstę stulecia? Nie najlepiej, ale muszę się trzymać, szczególnie teraz kiedy Draco… - przerwała
- Mów.
- Bardzo przeżył to, co się stało z jego ojcem. Wiesz nigdy nie byli specjalnie blisko, ale jednak to rodzina. A teraz oboje stanęli przeciw sobie. To boli –dodała ściszonym głosem.
- Ma ciebie - dodała Hermiona posyłając przyjaciółce uśmiech - A dzięki miłość ból minie. Wiesz przecież jak bardzo Draco się zmienił.
Ginny spojrzała niepewnie na przyjaciółkę.
- Nie martw się, w obliczu nowych wydarzeń, całkowicie akceptuję twojego nowego wybranka - prychnęła.
- Severusie, może ty będziesz wiedział, o co chodzi - powiedziała nauczycielka wchodząc do sali w towarzystwie naburmuszonego Potwora z lochów. Kiedy znaleźli się przy łóżku dziewczyny, odór alkoholu spowodował skrzywienie na jej twarzy.
- Coś ty do cholery Granger znowu zrobiła? - warknął.
Nauczycielka szturchnęła go w ramię.
Mistrz eliksirów spojrzał na nią złowrogo. Ginny chcąc przerwać to napięcie chwyciła za szklankę i podała ją Hermionie, a ta ponownie przeleciała przez jej dłoń i upadła, roztrzaskując się na kawałeczki o metalową posadzkę.
- Co ty Granger szklanki nie potrafisz utrzymać w ręce? – zakpił Snape, po czym odwrócił się do Minerwy - to, że jesteś niezdarą jest wiadome nie od dziś.
- Nie, ty kretynie - wypaliła Hermiona. Jej twarz poczerwieniała - Nie mogę nic utrzymać w prawej ręce wszystko przez nią przelatuje.
Jednak Severus jej nie słuchał. Podszedł bliżej niej i spytał z nienawiścią, która przeszywała jego czarne oczy:
- Jak mnie nazwałaś?
- Severusie uspokój się! - krzyknęła McGonagall. Wyczuwając problemy, stanęła miedzy obojgiem - Natomiast ty Hermiono nie powinnaś odzywać się tak do swojego byłego nauczyciela. Choć na pewno trudno jest się opanować – powiedziała sama do siebie pod nosem.
- Dobra – warknął - chcę to już mieć za sobą.
Odsunął nauczycielkę i usiadł na łóżku dziewczyny.  Bez pytania chwycił dziewczynę za rękę. Mimo  mocnego uścisku dłoni, Hermiona nawet nie pisnęła.
- Czujesz to?
- Nie.
- Jadłaś coś, albo piłaś przed tym ? - spytał.
- Tak - odpowiedziała krótko.
- Granagerrr… możesz rozwinąć? - spytał zaciskając zęby.
- W moim nowym pokoju, była butelka z whisky. Wypiłam ją.
- Skąd się tam wzięła? To był twój pokój ?- zwrócił się do nauczycielki.
- Ja jej tam nie zostawiłam. Nie mam pojęcia skąd się wzięła.
Hermiona jednak nie słuchała. Była w szoku, że mężczyzna interesował się mimo wszystko jej życiem. Skąd inaczej wiedziałby po kim dostanę pokój? - pomyślała.
- Było coś napisane?- spytał wyrywając dziewczynę z rozważań.
- Na gorsze dni – zacytowała - Myślałam, że to może prezent od Ginny…
Nagle mężczyzna zerwał się na równe nogi:
- Gdzie jest ta butelka?! - krzyknął.
Hermiona spojrzała bezradnie na Ginny.
- Jak znalazłam Hermionę, to chyba leżała na ziemi - powiedziała cicho Rudowłosa.
Severus nic nie mówiąc wyszedł ze szpitala. Nie minęło nawet piętnaście minuty kiedy był z powrotem.
- Garnger, jaką ty jesteś kretynką! - krzyknął od wejścia.
- Naprawdę – kontynuował – nawet przez myśl ci nie przeszło, by nie pić czegoś nieznajomego pochodzenia?!
Dziewczyna zaniemówiła.
- Masz. Powąchaj ją – powiedział, podając Minerwie.
Kobieta zaciągnęła się. Po sekundzie odsunęła od siebie butelkę, powstrzymując odruch wymiotny.
- Granger, jest prawie pewne, że wypiłaś truciznę - dodał.
 Oczy dziewczyny zeszkliły się, a w gardle pojawiła się klucha.
- Ja.. nie pomyślałam – wydusiła ledwo słyszalnym szeptem.
W tym właśnie  momencie do szpitala wszedł spokojny Dyrektor.
- A co to za zbiorowisko? - spytał wyraźnie zaskoczony.
- A tak sobie przyszliśmy poplotkować - powiedział ironicznie Snape - A no tak, jeszcze nie wiesz, że nasz aniołeczek Granger wypiła truciznę, na skutek której jej ręka jest, ale jej nie ma – dodał teatralnie gestykulując dłońmi.
- Jak to się stało? - spytał dyrektor, przeciskając się do lóżka dziewczyny.
- Ja.. To moja wina, powinnam była się domyślić - odpowiedziała ze łzami w oczach.
- Ale co się stało? Wczoraj wieczorem byłaś jeszcze zdrowa - powiedział i spojrzał na nauczycielkę.
Ta w całej sytuacji zapomniała poinformować o całym zajściu Dyrektora. Teraz stała zakłopotana pomiędzy uczniami.
- Albusie. Wczoraj Hermiona, kiedy się wprowadziła, wypiła jakiś trunek, w skutek którego zemdlała. Dopiero panna Weslay ją znalazła i od razu przeniosłyśmy ją do skrzydła - powiedziała na jednym wdechu.
- Rozumiem - odpowiedział, zawieszając na chwilę wzrok na nauczycielce.
- Czy masz jakieś inne objawy? - spytał zwracając się do dziewczyny.
- Na razie nie.
- co teraz będzie? – spytała blada Ginny.
- Severusie - dyrektor zwrócił się do nauczyciela - może uda ci się znaleźć coś w księgach na ten temat.
Z początku Severus nic nie odpowiedział, ale kiedy oczy wszystkich zostały zwrócone w jego kierunku odparł:
- Dobrze poszukam. Myślę również Albusie, że powinieneś skontaktować się ze swoim przyjacielem Bartim z Portugalii.
- Dobry pomysł - powiedział wstając – Hermiono, jeśli cokolwiek zacznie się dziać, od razu dawaj znać.
- Dobrze – odpowiedziała zawieszając wzrok na Severusie.
Mężczyzna spojrzał na nią przelotnie i wyszedł. Mimo tej krótkiej chwili, w której spotkały się ich oczy, Hermiona zdołała wyczytać w nich niespotykane często współczucie.
***
Od tygodnia Severus Snape, szukał informacji. Jego ogromny zbiór ksiąg został przeszukany nie raz. Mimo ogromnych zapewnień, że poradzi sobie sam z pomocą przyszyli mu Black oraz Lupin. Syriusz zorganizował również zbiór księgą jego matki, ale nawet w nich nie pojawiła się żadna wzmianka o takowych objawach. Zaczynali już wątpić, czy to w ogóle jest skutek trucizny. Ginny spędzała sporo czasu przy łóżku Hermiony, której stan na szczęście nie pogarszał się. Parę razy pojawił się nawet Draco. Mimo faktu, że jej łóżko miało stałą obstawę  dziewczyna na własną rękę szukała jakichkolwiek informacji. Wszyscy czekali na odpowiedź z Hiszpanii, w której większość pokładała ostatnią nadzieję. 
W niedzielę wieczorem, kiedy dziewczyny zaczynały tracić już nadzieję, Dyrektor wpadł do szpitala jak burza. Zaraz za nim wszedł Severus, Black, Lupin, Draco oraz profesor McGonagall.
- Hermiono - zaczął Dyrektor, kiedy wszyscy okrążyli dziewczynę - mamy odpowiedź od Bartiego, jednak pojawiły się nowe informacje. Draco możesz zacząć - poinformował Albus.
Wzrok dziewczyny przeniósł się na blondyna.
- Nie jestem pewien, czy to w ogóle ma jakiś związek ze sprawą, ale kiedy byłem dzieckiem dowiedziałem się, że moja matka ma kochanka. Od razu powiedziałem o tym ojcu. Ten jednak powiedział, że to będzie nasza tajemnica i mam o tym nikomu nie mówić - Draco nerwowo odkaszlnął - Widziałem potem tego faceta jeszcze parę razy. Nawet byłem tym faktem zdziwiony, że ojciec z tym nic nie robi, ale potem koleś po prostu zniknął. Dopiero po paru latach, kiedy opowiadałem mu o tym, jak nienawidzę Pottera powiedział, że nawet najgorsza trucizna nie równa się truciźnie związanej z czarną magią. Koniec końców ja jej nie wykorzystałem, ale kto wie do czego zdolny jest ojciec  - Draco skończył, a wszyscy wpatrywali się w niego z milczeniem.
- To znaczy... - zaczęła Ginny.
-Nic jeszcze nie znaczy. W moich księgach z czarną magią nie ma nawet wzmianki o takowej magii – burknął zirytowany Snape.
-Barti napisał, że nie jest w stanie udzielić nam pomocy na odległość, a zatem musisz tam polecieć - dodał Black.
- Dobrze - przytaknęła z zadowolenia.
- Znakomicie. Jeśli wszystko jest wyjaśnione, to pozostaje sprawa kto się tobą zaopiekuje.
Hermiona spojrzała z nadzieją na Ginny. McGonagall podłapując to, odpowiedziała stanowczo:
- Draco oraz Ginny odpadają. Mają obowiązki szkolne.
Dyrektor spojrzał na Blacka, Lupina oraz Snape’a.
- Severusie? - zapytał spoglądając na nauczyciela.
- Ja?! - krzyknął wskazując palcem na siebie.
- Remus oraz Syriusz muszą zostać w szkole.
- Kurwa - powiedział półgłosem, przewracając oczami.
 Albus skarcił go wzrokiem. Gryfonka zapytała:
- Na pewno nie ma nikogo wolnego?
- Mi też nie uśmiecha się znowu cię niańczyć - warknął.
- Umiem sama o siebie zadbać - odpyskowała.
- Co widać na załączonym obrazku… - dodał pod nosem, po czym spytał:
- Mamy już wszystko ustalone? – Spojrzał po członkach – Tak? Super. Niańka wychodzi.
Dyrektor jeszcze chwilę w ciszy obserwował wychodzącego nauczyciela, po czym powiedział:
- Ginny pomoże Ci się spakować. Bądź jutro o 8:00 gotowa.
Dziewczyna przytaknęła. Jeszcze chwilę wszyscy żywo rozmawiali o zaistniałej sytuacji. Kiedy jednak mrok ogarnął salę, większość pożegnała się i wyszła. Przy łóżku dziewczyny został tylko Draco i Ginny.
- Ginny mogłabyś zorganizować mi jakieś rzeczy? - spytała.
- Oczywiście – odpowiedziała Gryfonka i zostawiła dwójkę.
- Draco ja… – zaczęła niepewnie  Hermiona.
- Przepraszam cię za mojego ojca - przerwał Draco.
Dziewczyna zaniemówiła. Jeszcze nigdy nie usłyszała tych słów z jego ślizgońskich ust. Po chwili jednak dodała:
- Dziękuje ci, że tak nam pomagasz, że pomogłeś mnie uratować i, że opiekujesz się Ginny.
- Uważaj na siebie – dodał, po czym pożegnał się i wyszedł.
Hermiona  nie pamiętała już dnia kiedy została całkiem sama. Jedną ręką podciągnęła kołdrę pod samą szyję. Życie z jedną sprawą ręką było bardzo utrudnione, nawet mimo tego, że Pani Pomfrey wpadła na pomysł jak troszkę ulepszyć jej funkcjonowanie. Wyczarowała gips, który trzymał się na jej ręce. Dzięki temu faktycznie czuła, że jej ręka do niczego się nie nadaje.
Leżała chwilę, wpatrując się w znienawidzony sufit. W jej głowie kłębiły się miliony myśli. Nie mogła zrozumieć, jak jej życie zmieniło się od roku, że ponownie musi zdać się na towarzystwo nauczyciela. Czasem zazdrościła Ronowi, który wyjechał po incydencie z listem o wtedy jeszcze fałszywym romansie z byłym nauczycielem. Z tymi myślami zasnęła.