- Ginny! - krzyknęła Hermiona, nie
wiele myśląc. Prawie staranowała mamę i podbiegła do przyjaciółki.
Dziewczyny padły sobie w
ramiona. Mama Hermiony, wiedząc ile czasu się nie widziały, ulotniła się z
pokoju. Idąc rzuciła tylko:
- Zostawiam was same. – I zniknęła
za rogiem, wołając melodyjnym głosem swojego męża.
Dziewczyny zachichotały.
- Co Ty tutaj robisz?! - Krzyknęła
Miona, z trudem wyrywając się z mocnego uścisku.
- Tęskniłam – powiedziała Ginny
i spuściła głowę, widząc przerażony wzrok przyjaciółki, mierzącej jej ciało.
Wyraźnie schudła, policzki zapadały się, w oczach nie było dawnej iskry, nawet
jej ogniste włosy, zdawały się przygasnąć.
- Jak Ty wyglądasz?! - Wydusiła
z siebie Hermiona po tym, jak zobaczyła jej wychudzone ciało.
- Dzięki… – Uśmiechnęła się
nieśmiało.
Jednak już po chwili piękny uśmiech
Ginny zniknął z jej twarzy. Minęła swoją przyjaciółkę i podeszła do jej szafki
nocnej, potykając się po drodze o dywanik.
- Chole…Kurna! – Syknęła pod
nosem.
Na szafce, oprócz miliona książek
i płyt Birdy, stało jedno, jedyne zdjęcie z ich czwórką. Nie chciała płakać,
ale łzy same popłynęły. Hermiona podeszła do przyjaciółki i objęła ją czule. I
po obu twarzach polały się łzy. Stały tak, milczały. Tylko krople deszczu,
obijające się o szybę, przerywały tą ciszę. Od czasu do czasu słychać było też
śmiech rodziców, którzy oglądali jakieś brytyjskie show. Hermiona aż
podskoczyła, kiedy Ginny przemówiła:
- Wybacz - spojrzała z łagodnym
uśmiechem przed siebie - muszę się pozbierać. Masz racje, że źle wyglądam.
Harry na pewno by mnie opieprzył – przerwała, aby zebrać oddech - ale nie ważne.
Przyjechałam, bo doszły mnie słuchy, że zostałaś wezwana do Hogwartu. Martwię
się o Ciebie… Co Ty znowu narobiłaś?
- Jak się dowiedziałaś?! - Krzyknęła
Hermiona.
- No wiesz, mam wtyki… –
przewróciła oczami – Fred i George.
- Fred i George - uśmiechnęła
się - ale skąd oni to wiedza?
- Byli ostatnio w Hogwarcie po
jakieś mikstury i usłyszeli - przez przypadek oczywiście - rozmowę Snape z
Dumbledorem.
Na dźwięk nazwiska profesora
Hermiona widocznie się wzdrygnęła…
- Co się tak krzywisz? – Burknęła
Ginny.
- A nie, nic… Aa nie wiesz może,
o czym gadali? - Spytała zaciekawiona.
- Niestety, tego nie chcieli mi
powiedzieć, ale nie zmienia to faktu - JAK MOGŁAŚ MI NIE NAPISAC?!
- Ciszej! Rodzice nie maja o
niczym pojęcia. Nie chcę ich martwic, bo jutro wylatują, a w Hogwarcie mam się
stawić pojutrze.
- O! Pojadę z Toba! – Wpadła jej
w słowo Rudowłosa.
- Nie ma takiej opcji! Pójdę
sama. Nie chcę, obarczać nikogo moimi problemami. - Hermiona powiedziała to takim
tonem, że Ginny bała się z nią sprzeczać.
- Okej, nie ważne… Jak wolisz… Ale
co do mojego wyglądu, to masz rację - westchnęła, spoglądając w lusterko.
- Coś wymyślimy - powiedziała
Hermiona i uśmiechnęła się chytrze. Pociągnęła za poduszkę i z impetem uderzyła
Ginny w głowę. Dziewczyna opadła na ziemię, zaskoczona atakiem, ale nie poddała
się. Sięgnęła po kolejna poduszkę i rzuciła się na Hermionę, która w starciu, z
grającą od 5 lat w Quidditch’a dziewczyną, nie miała szans. Po zaciekłej walce,
obie padły na łóżko, patrząc się w sufit.
- Hermiona ja…- urwała Ginny.
- Tak?
-Musze Ci coś powiedzieć… -
Ginny wzięła głęboki oddech i ustami wypuściła powietrze - ja, ja…
- No, co ty? - Spytała wyraźnie
zaciekawiona Hermiona.
- Wiesz, ostatnio był u nas Draco.
Sama dobrze wiesz, jak się zmienił - Miona kiwnęła potakująco głową.
- Bardzo pomaga w odszukiwaniu
Harrego. Jest taki dobry, kochany…
Po chwili milczenia, Ginny ledwo
wykrztusiła:
- Hermiona… Ja z Nim spałam! -
Ginny zacisnęła oczy.
Siła tej informacji była tak ciężka,
że Hermionę sparaliżowało. Zdołała wykrztusić tylko jedno, wielkie:
- COOOOOOOOOO?!
- Ja nie wiem, jak to się stało.
Piłam wino, płakałam. On przyszedł, pogadał. Ja już nie mogłam tam wysiedzieć.
Nie umiem spojrzeć mu w oczy. Ani jemu, ani sobie.
- Ja nie wierze! - Pisnęła Hermiona,
przykrywając dłońmi oczy. – Ginny! – Westchnęła przyjaciółka. - Coś Ty najlepszego zrobiła?!
***
Była taka idealna. Siedziała nad
książkami. Poprawiała sobie niesforne włosy, które spadały na jej rozświetloną
buzię. Śmiała się. Opierała się o drzewo. Po chwili podniosła się i poszła w
przeciwnym kierunku. Poruszała się z taka gracją - jej biodra falowały, jak idealna
melodia. Zarzuciła swoimi kasztanowymi włosami, odchylając głowę w jego stronę…
- Severusie! Jesteś taki żałosny!
Severusie!
Uchylił jedno oko, a nad jego
głową wisiała McGonagall. Z przerażenia, aż podskoczył.
- Co ty, do cholery, robisz w
mojej sypialni?! - Wrzasnął, okrywając się kołdra.
- Och jak miło, że wstałeś. Znowu
wczoraj się nawaliłeś? Kiedy ty wreszcie zrozumiesz, że Dumbledore nie jest
dobrym kompanem do picia?
Ale on już jej dawno nie
słuchał. Rozmyślał nad swoim snem. Nad Kobietą w tym śnie. Nie widział jej
twarzy, ale te włosy, te ruchy wydawały mu się znajome.
- GRANGER! – Niechcący to słowo
wyrwało mu się z ust.
- Co Granger?! Czy ty w ogóle
mnie słuchasz? A mam Cię już dość! Jak chcesz, to bądź sobie nałogowym pijakiem,
hazardzistą i do tego zostań jeszcze ZBOCZEŃCEM! – Obróciła się na pięcie i
teatralnie stukając butami, otworzyła drzwi, i wychodząc krzyknęła:
- W OGÓLE MNIE TO NIE INTERESUJE!
– jej krzyki zagłuszył tylko trzask drzwi.
- Tak zboczeńcem… Fuj Granger?! -
otrzepał się na samą myśl o niej.
Kiedy tylko dotarł do Niego
przeraźliwy ból głowy, stwierdził, że już więcej nie pije, choć dobrze
wiedział, że wieczorem znów sięgnie po kolejną butelkę ukochanej ognistej.
***
Heh, no to nie ma Snape w
drzwiach Miony, ale za to ona jest w jego snach!:)
Rozdział zbetował mi KK.
Miłego czytania!:)
Forever.